ADELE 30

Recenzje
ADELE 30
ADELE 30

Wielu bardzo oczekiwało tej płyty, no i w końcu oto jest świeża płyta Adele. Wraz z procesem produkcji inni artyści z pierwszej półki narzekali, że wtryskiwanie winylowej wersji jej albumu „30” zablokowało tłocznie. Pojawiła się nawet legenda miejska o specjalnej ochronie strzegącej taśm produkcyjnych. Natomiast singlowy „Easy On Me” pobiło dzienny rekord w streamingu. Artystka sześć lat kazała nam czekać na ten krążek. Na wstępie mogę powiedzieć, że tak jak przed sześciu laty nikt nie wyobrażał sobie by jej poprzednie dzieło nie osiągnęło wyżyn sprzedaży, tak i dzisiaj jestem tego pewien. Do tej beczki miodu muszę jednak dorzucić łyżkę dziegciu, bo to nie będzie mój ulubiony album Adele. Krążek otwiera „Strangers By Nature”, które wybrzmiewa najlepszymi dźwiękami lat 50, ale jest jedną z najbardziej oderwanych piosenek na całym albumie. Dalej wspomniany już „Easy On Me”, oczywisty singlowy wybór. Jedna z najbardziej komercyjnych piosenek. Natomiast jeśli liczycie, że kolejne kawałki będą bardziej radiowe – to muszę was rozczarować. Adele zdaje się, że tym razem nie celuje w listy przebojów. Przykładem niech będzie „My Little Love”. Dzięki wstawkom z relacji z synkiem łapie nieźle za serce. To zdaje się jeden z najbardziej osobistych utworów w karierze artystki. Niebagatelne znaczenie na tej płycie mają rewelacyjne chórki, które w wielu momentach zdają się ciągnąć całą muzykę na płycie. Sama płyta jest nierówna i niespójna, o czym łatwo się przekonać słuchając „Cry Your Heart Out”, bo to dość taneczna piosenka, gubiąca cały dotychczasowy klimat, w który wprowadziły nas poprzednie utwory. Jedno jest pewne, po przesłuchaniu tego krążka wie się, że Adele nie jest zainteresowana sukcesem komercyjnym płyty i jak przystaje na wielką artystkę, chce nam pokazać wszystkie osobiste stany emocjonalne, które targały nią podczas rozstania z partnerem. Wtedy raczej brak zasad, a decyzje, które podejmujemy po rozstaniu, są po prostu często mało racjonalne. W ten sposób działamy, gdyż jesteśmy zbudowani z emocji. Nie można się zżymać na odmienność tej płyty, proponuję potraktować ją, jako relację chwila po chwili z rozpadającego się związku. Według mojego skromnego zdania, oceniając to dzieło w skali 1-10 , u mnie pełne 7.